czwartek, 21 marca 2013

Makaron z sosem

Pokażcie mi studenta, który nie jada makaronu z sosem - od spaghetti po różne wariacje. Taki obiad to wybawienie dla każdego. Jest sycące, stosunkowo szybkie w przygotowaniu, tanie (co do zasady) i, nie oszukujmy się, bardzo dobre.
Dawno nie jadłam niczego takiego, dlatego dzisiaj postanowiłam nadrobić - w zamrażarce zalegały wspominane już (tutaj) warzywa na patelnię, znalazłam też jakieś mięso (przekonana byłam, że jest to pierś z kurczaka, okazało się, że schab), które zalałam wrzątkiem, żeby się szybciej odmroziło.
Szykowanie obiadu zajęło mi około 20 minut (przez to, że była to wieprzowina, jeśli macie wybór - użyjcie piersi z kurczaka, lepiej się komponują wg mnie, no i przyrządza się szybciej). Idealnie. Zjadłam, wypiłam herbatę i leciałam na zumbę. Nie wiem czy jutro podniosę się z łóżka po dwóch godzinach intensywnego wysiłku, ale myślę, że warto było. Aktualnie zumba to mój ulubiony sport - taniec, dobra muzyka, zaangażowane są wszystkie partie ciała. Świetna sprawa, polecam :) Niestety, muszę zmienić studio, ponieważ mam trochę do niego za daleko, ale każdej z czytelniczek z Krakowa polecam studio Zumba4Life - genialna prowadząca, która potrafi z każdego wykrzesać energię. A ja - po świętach, zapisuję się na siłownię niedaleko mieszkania, gdzie mam lepszy dojazd, no i bliżej rzecz jasna. Jak już wyrobię sobie opinię, na pewno poinformuję :)
Ale wracając do jedzenia...

Przepis

- pół paczki warzyw na patelnię,
- pierś z kurczaka (albo 2 - zależy od Waszych upodobań),
- makaron (szczerze mówiąc, dowolny, pierwszy lepszy, jaki macie pod ręką),
- przyprawy (sól, pieprz, zioła prowansalskie, oregano, dosypałam też trochę przyprawy, która była dodana do warzyw).

Mięso kroimy w kostkę, przyprawiamy (tutaj jeszcze nie wiedziałam o istnieniu mieszanki przypraw dodanej do warzyw, więc ograniczyłam się do tradycyjnych) i podsmażamy (można podsmażyć na cebuli, na pewno wpłynie na walory smakowe, mnie się nie chciało z nią walczyć i płakać przy krojeniu). Podlewamy niewielką ilością wody i chwilkę dusimy. Dodajemy warzywa i smażymy wszystko razem aż zrobią się miękkie. Jeśli zostało nam trochę sosu - zagęszczamy mąką, jeśli nie - dolewamy troszkę wody i zagęszczamy mąką ;). W międzyczasie, pod koniec robienia sosu gotujemy makaron (zgodnie z instrukcją na opakowaniu).



Kolejnym plusem takiego obiadu jest fakt, że jeśli zostanie nam sosu (można z rozmysłem zrobić więcej, na zapas), wystarczy wrzucić go do pudełka i lodówki. W każdej chwili można odgrzać i zjeść - niekoniecznie z makaronem (ryż, kuskus...). Iście studenckie jedzenie :)

Smacznego! :)

3 komentarze: