Drugi mój wpis dotyczący akcji 'Kanapki, kanapeczki!':) Dzisiaj - z sosem majonezowo - ketchupowym (brzmi prawie ambitnie). Z racji, że po godzinie 18 nie jadam, staram się, żeby mój ostatni posiłek był trochę bardziej sycący, bardziej kaloryczny. Dlatego też, bez skrupułów i wyrzutów sumienia jako jednego ze składników użyłam majonezu. Kiedyś nie zbliżyłabym się do niego na metr, ale przez Millie, która w liceum częstowała mnie bułkami z szynką, ogórkiem kiszonym i majonezem, przemogłam się.
Zazwyczaj staram się unikać białego pieczywa - kupuję chleb słonecznikowy, bułki wieloziarniste, ale, kiedy wracałam z zajęć, w osiedlowej piekarni już takowych nie było, więc zadowoliłam się bułkami z pestkami dyni (wmawiam sobie, że dzięki nim nie są aż tak 'niezdrowe'). Ostatnio mam hopla na punkcie zieleniny (taaak - sałata, kiełki...) i dodaję ją gdzie popadnie, w tym na szczęście nie ma niczego złego, chciałabym, żeby wszystkie moje 'uzależnienia' wyglądały w ten sposób (czekam aż ktoś w końcu wynajdzie zdrową czekoladę, nie gorzką). Ponieważ w przyszłym tygodniu wracam do domu, wdrażam w życie misję 'opróżnić lodówkę' i wybieram z niej wszystkie produkty, które nie mają dłuższego terminu ważności - przyszła kolej na schab wędzony, który dodałam do kanapek.
Sos to łatwizna - łyżka majonezu, w zależności od tego, w którą stronę wolicie iść - łyżka lub pół ketchupu, szczypta ziół prowansalskich, wymieszać i gotowe. Polewamy sosem wędlinę, robimy herbatkę i wcinamy! :)
Jeszcze tylko 2 dni do weekendu i odpoczynku! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz