niedziela, 30 czerwca 2013

Kluski na parze z truskawkami

Ostatnio podczas rozmowy ze znajomymi wypłynął temat tych klusek. Jak, gdzie, kto je nazywa. Najfajniejsza nazwa to chyba 'pampuchy'. Nie pamiętam z którego regionu Polski to było, ale jest zabawna. Druga ciekawa opcja to 'parzaki' (jeśli dobrze pamiętam, okolice Mielca?). A Wy jak je nazywacie? Bo u mnie są to najzwyczajniejsze w świecie 'kluski na parze'. Mało oryginalne, ale co poradzić...
Ostatnio znowu naszła mnie na nie ochota. A, że wtedy (niestety aktualnie się kończy) był środek sezonu truskawkowego - wybór 'oprawy' oczywisty.
Szkoda, że truskawki się powoli kończą... Co prawda mam jeszcze do wykorzystania kilka przepisów z nimi (mimo zastoju w publikowaniu postów - w miarę możliwości starałam się gotować), ale trochę to poniewczasie :( No ale nic, zawsze można użyć mrożonych ;)
Kupiłam ostatnio książkę kucharską (niby z kuchnią polską, ale nie powiedziałabym, że się do niej ogranicza) i mam zamiar przez wakacje zrealizować większość przepisów, mam nadzieję, że mi się uda :)

Przepis

- kluski drożdzowe (u mnie - z Lidla, w innych sklepach też je widziałam, ale za jakość nie poręczę),
- truskawki (u mnie - dużo, bardzo dużo truskawek),
- cukier,
- mięta do ozdoby :)

Truskawki kroimy i mieszamy z cukrem. Kluski przygotowujemy na parze (testowałam nowy domowy nabytek - garnek do gotowania na parze, fajna sprawa), zgodnie z instrukcją (czyli - niech będą miękkie ;D). Wykładamy na nie truskawki i jemy! :)

Smacznego!

sobota, 22 czerwca 2013

Grill!

Bardzo długo nie pisałam - sesja. Przepraszam, teraz powinno już być lepiej. Co prawda jeszcze jeden egzamin przede mną (oby ostatni!), ale potem wakacje. Mam zamiar gotować, piec, gotować, piec i tak w kółko. Taki mam plan. Tak sobie wymarzyłam. O. Zobaczymy co mi z tego wyjdzie.
Zrobiło się ciepło (w końcu!), a co za tym idzie, w ruch poszedł grill. Żeby nie było zbyt nudno, że to niby tylko kiełbasa (tutaj zero filozofii - kupić, naciąć, położyć na ruszt), to dla odmiany (chociaż wiem, że przeciwników jest tylu, ilu miłośników) - kaszanka (albo po krakowsku, kiszka... gdzieś jeszcze słyszałam nazwę krupniok, to ze Śląska chyba).
Niestety, w ferworze pałaszowania, zapomniałam zrobić zdjęcie końcowe :( Mam nadzieję, że wybaczycie.

Przepis

- kaszanka (ile, kto zje - u mnie na 3 osoby poszły 4 sztuki),
- 1 duża cebula,
- sól, pieprz, majeranek (majeranku dałam sporo, pieprzu i soli do smaku, niewiele),
- folia aluminiowa.

Z kaszanki zdejmujemy skórę (flak, czy jak to tam zwał). Cebulę kroimy w piórka (chyba tak to się określa ;D), mieszamy z przyprawami. Kaszankę układamy na folii aluminiowej, obok cebula i zawijamy to razem. Rzucamy na ruszt, a potem wcinamy.



Dla nieprzekonanych do kaszanki inna propozycja - piersi z kurczaka (albo np., karkówka) przyprawiamy bazylią, oregano, solą, pieprzem, ziołami prowansalskimi, papryką ostrą/słodką, majerankiem, dolewamy odrobinę oliwy i mieszamy. Potem grillujemy. Pycha sprawa :)



Smacznego! :)